„Nowy Rok – Nowy Ja!”… stara bujda

Każdy to zna. Każdy przez to przechodził. „Od nowego roku wezmę się w końcu za ćwiczenia”. „A dobra, do sylwka sobie odpuszczę, ale potem wezmę się w garść i powiem o wszystkim mężowi”. I tak dalej, co roku.

To z pozoru prosty mechanizm, który opiera się na dwóch fundamentach: psychologicznej potrzebie „odcięcia” oraz prokrastynacji. Pierwsza jest bardzo ważna z punktu widzenia zdrowia psychicznego. Owa potrzeba („odcięcie”) jest bardzo wyraźna np. w przypadku spowiedzi: zostawiamy za sobą to, co było, najczęściej same negatywne rzeczy i wspomnienia, odcinamy się od nich, oczyszczamy i zaczynamy od nowa, „wolni”. Na ten temat powstało sporo książek. Generalnie: takie pozbywanie się ciążącego balastu pozwala utrzymać nam zdrowie psychiczne. Stąd też chętnie bierzemy udział w licznych uroczystościach. Również dlatego tak hucznie celebrujemy rozpoczęcie nowego roku kalendarzowego i robimy z tej okazji liczne podsumowania, postanowienia, rozliczenia.

Odkładanie wszystkiego na później to jedna ze zmór dzisiejszych czasów i po części efekt wzrastającego od dziesięcioleci tempa życia. „Jutro”, „w przyszłym miesiącu”, „jak skończę ten projekt”, „gdy ciocia wróci z wycieczki”. I tym podobne. Coraz częściej dokonujemy prokrastynacji, zwłaszcza w stosunku do rzeczy, które nie są nam w danej chwili konieczne i niezbędne, choć chcielibyśmy, aby takimi dla nas były. Lista jest długa: zdrowie, poukładane relacje rodzinne, nowa praca, powiedzenie komuś prawdy, rozpoczęcie zdrowego żywienia. Najczęściej szukanie momentu porzucenia „starego siebie” gdzieś w przyszłości kończy się porażką. Przez chwilę dokonujemy „odcięcia” od tego, co nas uwiera, ale potem z jeszcze większą (chwilową) radością do tego wracamy (np. niezdrowe przysmaki), w dodatku znajdując często absurdalne i/lub łatwe wymówki. Potem znowu nadchodzi moment refleksji… . W zasadzie koncepcja „just do it, just do it now” jest tu często najlepszym rozwiązaniem. Będzie ono jednak równie krótkotrwałe i bezowocne, jeśli nie będzie oparte na refleksji, analizie i wyciąganiu wniosków. Stąd już o krok od… filozofii!

Te parę zdań nie zasługuje nawet na miano szkicu dotyczącego tego złożonego psychologicznego (i filozoficznego!) problemu. Chciałem zwrócić uwagę na jedno: wszelkie działanie bez myślenia pozostaje chaosem. Tzw. klasyczni filozofowie do dziś stoją na stanowisku, że agere sequitur esse – wszelkie działanie jest następstwem naszego istnienia. Nasze zaś istnienie jest istnieniem świadomym, racjonalnym i tylko jako takie może być sensowne 😉